poniedziałek, 1 marca 2010

Koloryt egipskiej wsi cz.I

Prowincja El-Menufeja w Delcie Nilu. Duże osiedle wiejskie pod aglomeracją Shbine el-Kom zamieszkałe przez rolników, zajmujących się głównie uprawą roli, hodowlą kóz i owiec. W ubiegłym roku spędziłam tam trochę czasu...



Wieś egipska różni się znacznie od polskiej prowincji. Właściwie jest to miasto ze zwartą zabudową, składającą się z nieotynkowanych i niewykończonych budynków z cegły, z kilkoma głównymi asfaltowymi drogami i wieloma wąskimi piaszczystymi uliczkami. Często na parterach domów mieszkalnych są pomieszczenia przeznaczone dla zwierząt - obory, stajnie. Grunty uprawne znajdują się najczęściej na peryferiach wsi,a nie przy domach ich właścicieli.



Przed budykami bawią się dzieci, kobiety w abajach i chustkach siedzą na schodach swoich domów, oczyszczają ryż z drobnych kamyków, rozmawiają z sąsiadkami i przyglądają się przechodniom. Z głośników zainstalownych na minaretach słychać recytacje Koranu lub nawoływania na modlitwy. To właśnie azany nadają wiejskiemu życiu niesamowity rytm. Wyznaczaja poczatek dnia, czas pracy, przerwy i odpoczynek.
Przez te same głośniki podawane są informacje,że właśnie ktoś zmarł i jego pogrzeb odbędzie się, np. po modlitwie zuhr albo że w takim a takim miejscu do nabycia są butle z gazem po bardzo korzystnej cenie. Jest XXI stulecie, ale tutaj ma się wrażenie, że czas zatrzymał się wiele lat temu...




Mieszkańcy małych egipskich miejscowości są przyzwyczajeni do wielu uciążliwości, którymi są przerwy w dostawie mediów, takich jak woda i energia elektryczna. Nikt nie wydzwania do elektrowni czy wodociągów, aby się zapytać dlaczego nie ma wody albo prądu i kiedy w końcu będzie. Nikt nie narzeka, że nie może się wykąpać albo oglądać telewizji. Dla nich to normalne. Widocznie tak musi być i koniec. A mnie to wyprowadzało z równowagi. Przypominały mi się lata 80-te w Polsce, gdy miały miejsce podobne sytuacje. Podczas mojego dwumiesięcznego pobytu w El-Menufeji prawie co kilka dni nie było wody, często wieczorami wyłączano energię elektryczną, a raz się nawet zdarzyło, że przez dwa dni nie było prądu!

Uliczne sklepiki spożywcze są bardzo słabo zaopatrzone. Zakupić w nich można jedynie najpotrzenbiejsze i najtańsze produkty żywnościowe. Np. ser żółty, mleko kartonikowe i jogurty smakowe to towary luksusowe i po te rarytasy trzeba jechać do oddalonego o parę kilometrów miasta.

Gdyby chciało sie kupić paczkę pampersów lub butelkę płynu do mycia naczyń, to niestety jest to niemożliwe. Artykuły chemiczne oferowane przez wiejskie sklepy są w saszetkach, np. szampon do włosów, płyn do mycia naczyń lub w małych opakowaniach- proszek do prania jest w kilkudzięsieciogramowych paczuszkach, wystarczających na zrobienie jednego lub maksymalnie dwóch prań. Pasta do zębów dostępna jest 30-sto gramowych tubkach. Pampersy kupuje się na sztuki. W ogóle chemia i kosmetyki są dość drogie dla większości Egipcjan, a tym bardziej dla biednych mieszkańców wsi. Stąd taki ubogi asortyment i małe opakowania.

Dziwne jest to, że warzyw nie można kupić w żadnym ze sklepów tylko na suku (targu), który odbywa się wczesnym rankiem dwa- trzy dni w tygodniu. Na targu nie ma straganów. Towar sprzedaje się z wprost z ziemi, z płacht. Idąc na zakupy zawsze trzeba mieć własną torbę, bo nikt nie otrzyma tu od sprzedawcy reklamówki, nawet gdyby chciał za to dodatkowo zapłacić. Kupując na suku twaróg (gibna fellahi), esztę (gestą śmietanę) lub czarny miód (asal asład) trzeba mieć ze sobą talerz, miseczkę lub inny pojemnik.

Śmieci magazynuje się w domu i wypatruje się ciągnika z dwiema przyczepami, który raz czasami dwa razy w tygodniu przejeżdża przez wieś. Kiedy ulica daje sygnały (okrzyki), że jedzie zebela (smieci), wtedy szybko trzeba wyjść na drogę i samemu wrzucić worki z odpadami na przyczepy.

Zauważyłam, że mieszkając na wsi trzeba wsłuchiwać się w odgłosy ulicy. W przeciwnym razie wiele rzeczy można przegapić, np. zebela.

Podobno do wszystkiego można się przyzwyczaić. Pewnie i do tych niedogodności również...

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawie i zabawnie to brzmi :))) ale ma też zapewne swój urok, tak jak nasza Polska wieś :) Przerw w dostawie wody i energii chyba na dłuższą metę bym nie zniosła - wygodnictwo, ot co ! Za to pościg ze śmieciami za zebela byłby dla mnie nie lada frajdą (na samą myśl mam banana na twarzy :))

    OdpowiedzUsuń

Informuję, że komentarze niecenzuralne, obraźliwe, nie zwązane z treścią posta nie będą zamieszczane.